czwartek, 7 maja 2015

NAJLEPSZA SZARLOTKA NA ŚWIECIE

http://wyczerpane.pl/2378,szarlotka.html





SZARLOTKA to oryginalny, polski deser, którym nie wzgardzi nawet największy smakosz. Ta niezwykle bogata, pasjonująca kompozycja smaków przyprawi o rozkoszne drżenie podniebienia każdego miłośnika prostej, a jednocześnie wytwornej kuchni. Autorką przepisu jest Pola Machczyńska Agata, która w pieczeniu ciast od lat nie ma sobie równych. Machczyńska, wielbicielka śmiałych eksperymentów kulinarnych i doświadczona koneserka, stworzyła przepis na to ciasto, jak sama mówi, pod natchnieniem. I rzeczywiście, SZARLOTKA w wydaniu Machczyńskiej jest prawdziwym dziełem sztuki. Cudownie delikatna i soczysta, w swej treści jest jednocześnie kusząco słodka i zaskakująco pikantna. Takiej SZARLOTKI jeszcze nie jedliście!


Składniki:
Ciasto:

  • 420 g czystego talentu
  • 1 płaska łyżeczka wnikliwych obserwacji
  • 2 łyżki wrażliwości
  • 330 g dojrzałości
  • 160 ml wyobraźni

Nadzienie:
  • 1 czarny kot
  • 2 fascynujących bohaterów
  • 3 bliskie spotkania z duchami
  • 4 zmysłowe sceny erotyczne
  • 5 wypalonych skrętów

Sposób przygotowania:
1.     Trudno jest powielić to ciasto. Najlepiej kupić już gotowe w jednej z księgarń internetowych – na przykład tu: naukowa.pl, wyczerpane.pl lub empik.com.
2.     Czas oczekiwania może być różny, ale poczekać warto.
Smacznego!
http://wyczerpane.pl/2378,szarlotka.html

Informacje na temat SZARLOTKI:

Czas przygotowania:    różny w zależności od księgarni
Czas pieczenia:            zależny od wyboru formy (poczta/kurier)
Czas konsumpcji:        około 4 godz. (z reguły spożywana na raz w całości)
Liczba porcji:               240 stron
Trudność:                    łatwo przyswajalna
Koszt:                          39 zł + koszt wysyłki


WYJĄTKI

Lekarz na izbie przyjęć miał zaczerwienione oczy, jakby nie spał już drugą dobę. Przypatrzył się Antkowi i począł wypytywać go o zdarzenia z minionego dnia.
—A więc ukradł pan... puszkę z mięsem dla kota. Dlaczego? Ma pan kota?
—Nie... Nie wiem... Miałem...
—A co z tą... głową kota?
—Eee... —Antek poczuł, jak głowa rusza wąsami w jego kieszeni. —Ja... ja ją znalazłem...
—To była prawdziwa głowa kota?
—Eee... —Antek zrozumiał, że lepiej o tym nie mówić. —Nie... Ja ją widziałem...
—Widział pan. Rozumiem. Wie pan, jaki dziś dzień?
—No... chyba środa... a może czwartek. Nie... Nie wiem.
—Co pan dziś robił?
Antek nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Czuł się zupełnie załamany. Jak miał wyjaśnić lekarzowi, co robił?
—Wróciłem... —Głos zniżył mu się do szeptu.

*  *  *

—Ela, co my właściwie robimy?! —powiedział pełnym złości głosem. —Gonimy za jakimś obcym kundlem…
Wtem rozległo się głośne szczekanie. Pies stał na rogu ulicy i patrzył na nich wyczekująco.
—Chodź —Ela pociągnęła Antka za rękaw i oboje pobiegli w stronę głównej drogi. Gdy zbliżyli się do psa, ten począł zmierzać w górę, w kierunku lasu. Poszli za nim. Wilczur co chwila zatrzymywał się i oglądał się za siebie, szczekaniem dając im do zrozumienia, żeby się pospieszyli.
Wbiegli do lasu. Droga wiodła wciąż pod górę. Ela przystanęła.
—Poczekaj, już nie mogę, za szybko idziemy.
Antek zatrzymał się.
—Chodziliśmy tu z nim na spacery, pamiętasz? —powiedziała.
—Jak mógłbym nie pamiętać? To nie było tak dawno… —odburknął.
Ale wydaje się, jakby to było dziesięć lat temu, pomyślał. I ogarnęło go uczucie wewnętrznej pustki, które sprawiło, że znowu odechciało mu się robić cokolwiek. Nagle dojrzał łeb psa wychylającego się z chaszczy w oddali.
—Tam jest —powiedział i ruszył za nim. Ela przyspieszyła, starając się dotrzymać mu kroku.
Weszli między gęste zarośla. Drzewa rosły w tym miejscu blisko siebie. Pies znowu zniknął im z oczu.

*  *  *

Darek odetchnął, a jego wzrok padł na zniszczony dziennik, wydobyty o świcie z grobowca. Z leniwą gracją podniósł go, otworzył i zaczął czytać.

Wiele stuleci minęło, odkąd po raz pierwszy trzymałem w ręku to marzenie wszystkich naukowców, panaceum na wszelkie choroby, obiekt pożądania wielu ludzi pragnących bogactw, a przede wszystkim —nieśmiertelności. Było to dla mnie doświadczenie przerażające i cudowne zarazem. Oto w mojej dłoni spoczywał czerwony kamień o magicznych właściwościach, powstały po dekadach ciężkiej pracy. Był on ważniejszy od jakiegokolwiek innego odkrycia, którego dokonałem w rezultacie swoich badań. Był on dziełem mojego życia.
Jeżeli książka ta wpadnie komukolwiek w ręce, dowie się z niej czytelnik, że produkcja kamienia jest łatwiejsza niż się zdaje, trzeba tylko szukać niekonwencjonalnych rozwiązań i odrzucić ciasne okowy naszego sumienia. Nie jest to wcale łatwe, gdyż nasza moralność nie pozwala nam na czyny, które mogłyby doprowadzić nas do szczęścia.
Pozwól, czytelniku, że opowiem ci trochę o sobie. Jestem człowiekiem silnym i mężnym, a w dawnych czasach byłem rycerzem. Te czasy są już dla mnie tak zamierzchłe, że pamięć nierzadko nie daje rady udźwignąć wspomnień z nimi związanych, i zdążyłem już zapomnieć mojego ojca, czy siostry. Nie tęsknię za nimi. Od dzieciństwa prześladowała mnie żądza wiedzy, dlatego zapragnąłem poświęcić się nauce. Kiedy pierwszy raz stanąłem na polu walki, zapałałem taką odrazą do otaczającej mnie zewsząd śmierci, i uczułem, nie boję się tego powiedzieć, tak wielki strach przed kostuchą, która życia młode i stare zabierała, że zamarzyłem o nieśmiertelności. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że uda mi się ją osiągnąć.
Będę tu, czytelniku, dzielił się z tobą moją wiedzą na temat alchemii i przeprowadzę cię przez stadia tworzenia kamienia filozoficznego.

*  *  *

Nagle zdało jej się, że przygniótł ją jakiś wielki ciężar i otworzyła oczy, przestraszona. Antek leżał na niej. Nie patrzył na jej twarz. Szybkim ruchem ściągnął z niej koszulkę i majtki. Chciała zaprotestować, ale jego dłonie już posuwały się po całym jej ciele, parząc jej skórę. Czuła się całkowicie obezwładniona. Choć tego nie chciała, poczuła szybko narastające podniecenie. Antek wszedł w nią tak gwałtownie, że na chwilę straciła oddech. Teraz jego wzrok utkwiony był intensywnie w jej oczach. Oddychał ciężko. Nagle chwycił ją za szyję. Miała wrażenie, że ją udusi. Chciała powiedzieć mu, by przestał, nie mogła jednak wykrztusić słowa. Oczy zaszły jej mgłą i usłyszała własny jęk, który po chwili przerodził się w spazmatyczny krzyk.
http://www.empik.com/szarlotka-machczynska-agata,p1109525447,ksiazka-p


















2 komentarze:

  1. Może w następny weekend wypróbuję zrobić tę szarlotkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam. Szczególnie w towarzystwie lodów waniliowych. Bardzo smaczna i wyjątkowo lekkostrawna :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz tu komentarz. Może masz jakieś pytania lub sugestie dotyczące bloga? A może czytałeś już książkę i chciałbyś podzielić się swoją opinią na jej temat? Napisz! Z chęcią poznam Twoje zdanie :)