SZARLOTKA to oryginalny, polski deser, którym nie wzgardzi nawet największy smakosz. Ta niezwykle bogata, pasjonująca kompozycja smaków przyprawi o rozkoszne drżenie podniebienia każdego miłośnika prostej, a jednocześnie wytwornej kuchni. Autorką przepisu jest Pola Machczyńska Agata, która w pieczeniu ciast od lat nie ma sobie równych. Machczyńska, wielbicielka śmiałych eksperymentów kulinarnych i doświadczona koneserka, stworzyła przepis na to ciasto, jak sama mówi, pod natchnieniem. I rzeczywiście, SZARLOTKA w wydaniu Machczyńskiej jest prawdziwym dziełem sztuki. Cudownie delikatna i soczysta, w swej treści jest jednocześnie kusząco słodka i zaskakująco pikantna. Takiej SZARLOTKI jeszcze nie jedliście!
Składniki:
Ciasto:
- 420 g czystego talentu
- 1 płaska łyżeczka wnikliwych obserwacji
- 2 łyżki wrażliwości
- 330 g dojrzałości
- 160 ml wyobraźni
Nadzienie:
- 1 czarny kot
- 2 fascynujących bohaterów
- 3 bliskie spotkania z duchami
- 4 zmysłowe sceny erotyczne
- 5 wypalonych skrętów
Sposób przygotowania:
1.
Trudno jest
powielić to ciasto. Najlepiej kupić już gotowe w jednej z księgarń
internetowych – na przykład tu: naukowa.pl, wyczerpane.pl lub empik.com.
2.
Czas
oczekiwania może być różny, ale poczekać warto.
Smacznego!
Informacje na
temat SZARLOTKI:
Czas
przygotowania: różny w zależności od księgarni
Czas
pieczenia: zależny od
wyboru formy (poczta/kurier)
Czas
konsumpcji: około 4 godz. (z reguły
spożywana na raz w całości)
Liczba porcji:
240 stron
Trudność:
łatwo przyswajalna
Koszt:
39 zł + koszt wysyłki
WYJĄTKI
Lekarz na
izbie przyjęć miał zaczerwienione oczy, jakby nie spał już drugą dobę.
Przypatrzył się Antkowi i począł wypytywać go o zdarzenia z minionego dnia.
—A więc
ukradł pan... puszkę z mięsem dla kota. Dlaczego? Ma pan kota?
—Nie... Nie wiem... Miałem...—A co z tą... głową kota?
—Eee...
—Antek poczuł, jak głowa rusza wąsami w jego kieszeni. —Ja... ja ją
znalazłem...
—To była prawdziwa głowa kota?
—Eee...
—Antek zrozumiał, że lepiej o tym nie mówić. —Nie... Ja ją widziałem...
—Widział pan. Rozumiem. Wie pan, jaki
dziś dzień?—No... chyba środa... a może czwartek. Nie... Nie wiem.
—Co pan dziś robił?
Antek nie
umiał odpowiedzieć na to pytanie. Czuł się zupełnie załamany. Jak miał wyjaśnić
lekarzowi, co robił?
—Wróciłem... —Głos zniżył mu się do
szeptu.
* *
*
—Ela, co my
właściwie robimy?! —powiedział pełnym złości głosem. —Gonimy za jakimś obcym
kundlem…
Wtem rozległo
się głośne szczekanie. Pies stał na rogu ulicy i patrzył na nich wyczekująco.
—Chodź —Ela
pociągnęła Antka za rękaw i oboje pobiegli w stronę głównej drogi. Gdy zbliżyli
się do psa, ten począł zmierzać w górę, w kierunku lasu. Poszli za nim. Wilczur
co chwila zatrzymywał się i oglądał się za siebie, szczekaniem dając im do
zrozumienia, żeby się pospieszyli.
Wbiegli do
lasu. Droga wiodła wciąż pod górę. Ela przystanęła.
—Poczekaj, już nie mogę, za szybko
idziemy.Antek zatrzymał się.
—Chodziliśmy tu z nim na spacery, pamiętasz? —powiedziała.
—Jak mógłbym nie pamiętać? To nie było tak dawno… —odburknął.
Ale wydaje
się, jakby to było dziesięć lat temu, pomyślał. I ogarnęło go uczucie
wewnętrznej pustki, które sprawiło, że znowu odechciało mu się robić cokolwiek.
Nagle dojrzał łeb psa wychylającego się z chaszczy w oddali.
—Tam jest
—powiedział i ruszył za nim. Ela przyspieszyła, starając się dotrzymać mu
kroku.
Weszli między
gęste zarośla. Drzewa rosły w tym miejscu blisko siebie. Pies znowu zniknął im
z oczu.
* *
*
Darek
odetchnął, a jego wzrok padł na zniszczony dziennik, wydobyty o świcie z
grobowca. Z leniwą gracją podniósł go, otworzył i zaczął czytać.
Wiele stuleci
minęło, odkąd po raz pierwszy trzymałem w ręku to marzenie wszystkich
naukowców, panaceum na wszelkie choroby, obiekt pożądania wielu ludzi
pragnących bogactw, a przede wszystkim —nieśmiertelności. Było to dla mnie
doświadczenie przerażające i cudowne zarazem. Oto w mojej dłoni spoczywał
czerwony kamień o magicznych właściwościach, powstały po dekadach ciężkiej
pracy. Był on ważniejszy od jakiegokolwiek innego odkrycia, którego dokonałem w
rezultacie swoich badań. Był on dziełem mojego życia.
Jeżeli
książka ta wpadnie komukolwiek w ręce, dowie się z niej czytelnik, że produkcja
kamienia jest łatwiejsza niż się zdaje, trzeba tylko szukać niekonwencjonalnych
rozwiązań i odrzucić ciasne okowy naszego sumienia. Nie jest to wcale łatwe,
gdyż nasza moralność nie pozwala nam na czyny, które mogłyby doprowadzić nas do
szczęścia.
Pozwól,
czytelniku, że opowiem ci trochę o sobie. Jestem człowiekiem silnym i mężnym, a
w dawnych czasach byłem rycerzem. Te czasy są już dla mnie tak zamierzchłe, że
pamięć nierzadko nie daje rady udźwignąć wspomnień z nimi związanych, i
zdążyłem już zapomnieć mojego ojca, czy siostry. Nie tęsknię za nimi. Od
dzieciństwa prześladowała mnie żądza wiedzy, dlatego zapragnąłem poświęcić się
nauce. Kiedy pierwszy raz stanąłem na polu walki, zapałałem taką odrazą do
otaczającej mnie zewsząd śmierci, i uczułem, nie boję się tego powiedzieć, tak
wielki strach przed kostuchą, która życia młode i stare zabierała, że
zamarzyłem o nieśmiertelności. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że uda mi się ją
osiągnąć.
Będę tu,
czytelniku, dzielił się z tobą moją wiedzą na temat alchemii i przeprowadzę cię
przez stadia tworzenia kamienia filozoficznego.
* *
*
Może w następny weekend wypróbuję zrobić tę szarlotkę :-)
OdpowiedzUsuńPolecam. Szczególnie w towarzystwie lodów waniliowych. Bardzo smaczna i wyjątkowo lekkostrawna :)
OdpowiedzUsuń